poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Kojetín i Tovačov

Kojetín i Tovačov to dwa niewielkie miasta położone na południe od Ołomuńca. Kojetín liczy 6400 mieszkańców natomiast Tovačov 2600. Ale jak to w Czechach bywa nie przeszkadza to zupełnie aby w Tovačovie był zamek.


Wyświetl większą mapę

W okolicy połowy sierpnia w Kojetínie odbywa się lokalne święto Kojetínské hody. Obchodom towarzyszy przemarsz przez miasto mieszkańców odzianych w ludowe, miejscowe, hanackie stroje, któremu towarzyszy konna, królewska jazda. Przemarsz dociera do kojetińskiego rynku, który wyposaża się na wówczas w scenę. Na niej to starosta miasta przekazuje uczestnikom pochodu, na czas obchodów, władanie nad miastem. Po oficjalnych aczkolwiek bardzo swobodnych, przyjacielskich i dowcipnych wystąpieniach starosty miasta i odzianego w ludowy strój Hanáka rozpoczyna się wielogodzinny koncert miejscowej muzyki ludowej. Na scenie pojawiają się wszelkie działające w okolicy zespoły muzyczne. W tym czasie miejscowa ludność i przybyli goście bawią się, biesiadują i świętują. Aktywnymi uczestnikami imprezy głównej i imprez towarzyszących są rzecz jasna Czesi. Wszystkiemu przyglądają się Cyganie.

Oto kojetiński dworzec oraz wstydliwy dowód pewnego faktu na pierwszym planie. Zdaję sobie sprawę, że w męskich, szowinistycznych środowiskach rzecz nie jest akceptowalna! Cóż zrobić? Muszę się do tego przyznać publicznie: lubię spędzać czas w towarzystwie własnej żony z pierwszego małżeństwa.


A to lokalna, kojetińska základní škola czyli szkoła podstawowa. Tak się bowiem składa, że základ to po czesku fundament, podstawa. Za socjalizmu budynek miał okazję zmarnieć. Ale po jego ustaniu wystąpiono w skuteczny sposób po środki unijne i budynek szkoły odzyskał dawną świetność. Nowe drewniane okna, nowe instalacje oraz elewacje dobrane zostały bez ukochanego w Polsce kryterium najniższej ceny.

Jedna ze śródmiejskich kamienic położona przy rynku przeznaczona na Dom Dzieci i Młodzieży oraz na przedszkole. Przedszkole to po czesku mateřska škola. Oczywiście brzmi to obco. Swojsko brzmi nam np. przedszkolak. My słuchacza szkoły wyższej nazywamy student natomiast Czesi nazywają go vysokoškolák.
Zasadą jest, że w krajach o dojrzałej demokracji część kamienic śródmiejskich stanowi własność miasta. Dzieje się tak za pieniędze i w interesie mieszczan. W krajach o demokracji niedojrzałej wysprzedaje się co się da szwagrowi brata, wujkowi siostry, bratu kolegi ze strony szwagierki...
Generalnie chodzi o to by korzystając ze sprawowanych urzędów publicznych wyhaczyć co się da.

Kojetiński kościół farny (fara) - kostel Nanebevzetí Panny Marie (chodzi o to, że tę Pannę Marię to wzięto na niebiosa). Jak powszechnie wiadomo Maria nie było panną, na dowód czego miała męża Józefa. Do wyjaśnienia tego pozornego absurdu przydaje się język czeski, w którym "panna" oznacza "dziewicę".

Rynek w Kojetínie.

Secesyjna kamienica przy rynku w Kojetínie pełniącą funkcję miejskiego domu kultury, siedzib miejskiego centrum informacji turystycznej i miejskiej galerii.

W patio tej kamienicy znajduje się scena, na której odbywają się kameralne koncerty i występy. Po lewej stronie sceny wygospodarowany został bufet. W nim można nabyć czeskie wino gronowe. Jeśli więc ktoś chce, to w tym publicznym miejscu może narąbać się do nieprzytomności. Może też się nie narąbywać. Wedle woli.

Przybywający na koncert cymbalistów zaopatrywali się w kawę oraz wino. Siadali, słuchali, podpijali sobie. A to siorbnęli winko, a to kawkę.

Członek zespołu wyłaniający się na scenę.

Eksponat miejscowego muzemu. Rzeźbę tę nazwałem: Panie! Czemuż nieopodal nie pozwalasz tak czynić!

Kolejny eksponat: Spraw aby rozsądek przedostał się nieco na północ!

I jeszcze jeden eksponat: Panie! Czemu blokujesz!


Miejscowy hotel PIVOVAR. Elegancka kamienica, w której niegdyś funkcjonował browar zamieniona została na hotel. Hotel współcześnie wyremontowany został w stylu secesyjnym. W hotelu znajduje się restauracja i ogródek letni. Na hotel zamieniona została atrakcyjna kamienica oraz mniej atrakcyjna architektonicznie kamienica przyległa.



Wejście główne do hotelu.

Restauracja hotelowa.

Widok na Kojetín z okna hotelu PIVOVAR.

Budynek miejskiego urzędu mieszczący się na kojetińskim rynku.

Na czas imprezy o nazwie Kojetínské hody uruchomione zostało kolejowe połączenie z pobliskim Tovačovem. Nie używane na co dzień połączenie kolejowe obsługiwane były historycznym taborem kolejowym. Tabor obsługiwany był przez młodych, uśmiechniętych ludzi, którzy ubrani byli w stroje konduktorskie. Sprzedawano kartonowe, oldschoolowe bilety, które dziurkowane były przy zastosowaniu mechanicznych dziurkaczy konduktorskich. Dzieci korzystające z tej 10 km przejażdżki miały możliwość dziurkować sobie bilety samodzielnie. Zabawy więc było co niemiara.

Zadowolona turystka z Polski, konkretnie z Gliwic, w których światłą decyzją zlikwidowano kolejkę wąskotorową do Rud Raciborskich oraz ostatnią linię tramwajową. Zrobiono tak gdyż z wyliczeń wyliczono, że się nie opłacało. Jeśli chodzi o tory kolejki wąskotorowej to je już zdemolowano. Tory tramwajowe jeszcze są. Czekają na akt demolki, który się opłaca. Nie opłaca się nie demolować.



Tablica rozdzielcza historycznego sprzętu.

Jadąc kolejką można obserwować otaczającą rzeczywistość. Charakterystyczne dla Czech są przestronne obszary rolne, które świadczą o wielkoobszarowości upraw. Mało tam poletek wielkości znaczka pocztowego. Urokliwych lecz uzasadnionych ekonomicznie wyłącznie z uwagi na KRUS.

Hamulec ręczny oznaczony napisem: Záchrana czyli zabezpieczenie.

Średnio okazały dworzec w Tovačovie. Ale w końcu to tylko 2,6 tys. mieszkańców.




Na przejeździe (czynnym!!!) nieczynnej na co dzień linii kolejowej oczekiwały cierpliwie samochody.


Atrakcją zafundowaną dzieciom przez organizatorów był przejazd pojazdem z dworca do centrum Tovačova. Wożono je tym sposobem, którym zwykle bagażowy wozi walizki.


I aby nie było. Ślady panującego wcześniej socjalizmu. Okazały dom handlowo-usługowy. Ni przypiął, ni wypiął. Ale ktoś tam z tego korzysta.

Tovačov jak i inne podobne czeskie miasta posiada odnowione nawierzchnie, które są następnie pozamiatane.


Oberża w Tovačovie. Czesi mają zwyczaj w małych miejscowościach korzystać zarówno z serwowanych w miejscowej knajpie napojów jak i z dań. W małych polskich miastach napoje wygrywają z jadłem.

Zamek w Tovačovie.

Przy okazji kojetińskiego zamieszania wymyślono imprezę równoległą o nazwie Tovačovský portál. Na przyzamkowej scenie ma miejsce festiwal muzyczny. Czeski blue grass. Jak miłuję Czechów tak namiętności do podrabiania wszelkich muzycznych wynalazków nie podzielam. Podejrzewać mogę, że autentyczność przekazu porównywalna jest z kujawiakiem granym przez aborygeńskich miłośników Kujaw z Australii.

Bilet na imprezę.

Przepaska na nadgarstek umożliwiający wychodzenie i pojawianie się na festiwalu muzycznym.

Countrowcy czescy w akcji.

Dwaj gitarzyści. Czeską namiętność do oryginalnych fryzur realizowanych przy zastosowaniu długich włosów ogarniam zasłoną milczenia.

Fotoreporter bada plon swoich polowań.

Czym skorupka za młodu nasiąknie...

Blugrasowcy czescy przy piwie Zubr.

Imprezie towarzyszyły stragany ze strawą i napitkiem.

Na straganie lano piwo i inne wyskokowe wynalazki. Można więc się było nachlać do spodu. Można też było się nienachlewać. Wybierano zwykle tę drugą możliwość.

Zamkowy Święty Jan Nepomucen urodzony w Nepomuku na obszarze pilzneńskiego kraju. Święty integralnie związany z Czeską Republiką. Na jednego Nepomucka przypada chyba 10 albo co najwyżej 25 Czechów. Kult Nepomucena krzewili po czeskiej krainie jezuici w celu osłabiania kultu czeskiego bohatera - Jana Husa. Można więc z dużym przymrużeniem oka stwierdzić, że pomniki św. Jan Nepmomucen pełniły historycznie podobą funkcję co niegdyś pomniki Lenina. Zauważyć jendak należy, że z pomnikami Lenina w Czechach kruchótko dzisiaj. Może gdyby miał więcej gwiazdek nad głową?

Ławki przyzamkowe.


Zamek w Tovačovie.

Zamek w Tovačovie.


Przechadzka po wnętrzach zamkowych. Zamek krasi jego wyposażenie oraz młodość przewodniczki.


Zaaranżowany pokój mieszczan pochodzenia żydowskiego.



Ryciny prezentujące obrzezanie.







Sufit zamkowej kaplicy.





Istnienie zamku w Tovačovie wykorzystano w elemencie ozdobnym miejscowej knajpki. Jest to gastronomiczna wersja rycerza służąca celom komercyjnym.

Tovačov przez lampkę białego, morawskiego wina.

Ujednolicone tablice informacyjne.

Widok Tovačova upstrzony socjalistyczną twórczością, wielomieszkaniową.

Na Kojetínské hody zajechała czeska telewizja.

Policja nadzoruje bezpieczeństwo przemarszu przez ulice miasta.


W wózku znajdowało się autentyczne, żywe dziecko.























Uczestnicy imprezy dotarli do bram urzędu miejskiego. Na ich powitanie wyszedł kojetiński starosta.


Pracownice urzędu miejskiego podążają na scenę z tacami pełnymi kieliszków z miejscową śliwowicą. Śliwowica następnie rozdawana była wykonawcom i widzom. Innymi słowy mieszkańcy Kojetina sami sobie zafundowali z miejskiej kasy możliwość wzniesienia symbolicznego toastu.


Taca pełna miejscowej śliwowicy w rękach pracownicy urzędu miejskiego.

Na straganie można było nabyć miejscową miodówkę.

Miejscowe, kojetińskie graffiti.


Fragment secesyjnej elewacji w Kojetinie.

Wysokokaloryczna strawa ujawnia się to tu, to tam.

Starosta wraz z szefem imprezy odśpiewują publicznie na otwarcie imprezy ludową pieśń hanacką.
Ujęły mnie dwa egzotyczne dla mnie fakty.
Obserwując ludzi przybyłych na imprezę odniosłem wrażenie, że starosta Kojetina sprawia wrażenie osoby, która nie przypadkiem znalazła się na swojej pozycji. Jego aparycja wskazywała, że na zaszczytne stanowisko publiczne wybrano osobę najmądrzejszą z lokalnej społeczności.
A więc coś co w Polsce zdarza się raczej sporadycznie i przypadkowo.

Przypuszczenie potwierdzało jego wystąpienie publiczne. Mówił składnie, ze swadą. Łatwo formułował swoje myśli i bezproblemowo docierał do odbiorcy. Nawet odbiorcy zagranicznego.
Obserwując jego wystąpienie przed oczami stanęło mi parę wystąpień publicznych moich rodzimych polityków. Zwykle spotykałem się z nieskładnym dukaniem naszpikowaną błędami językowymi bełkotliwą nibymową. Odczuwalne było zwykle jak trudno formułować myśli, gdy oficjalne wystąpienie publiczne trzeba pozbawić tych naturalnych na codzień kurew, pierdoleń, jebań i chujów.


Starosta publicznie wznosi toast na otwarcie imprezy. Zwyczaj kultywowany przez całe wieki przeniesiony został na obszar życia publicznego.
Są kraje, w których powszechne uchlewanie się przenoszone jest w zacisza oficjalnych gabinetów. Publicznie, oficjalnie prezentowana jest czystość i poprawność, od której hipokryzją aż skwierczy.



Pamiątka z przeszłości.

Strażnicy porządku toczącej się imprezy.

Tablica informacyjna na bramie wejściowej na teren kojetińskiego cmentarza żydowskiego.




Dworzec w Kojetinie. Elewacja frontowa.

Dworzec w Kojetinie. Od wnętrza.

Bilet kolejowy dla 2 osób na trasie Ostrava - Kojetín.
Ponieważ dwie osoby to już więcej niż jedna należy się zniżka dla grupy - sleva pro skupiny.
Zakupienie biletów powrotnych jest także pretekstem zniżki.
Zniżki naliczają automatycznie w kasach a także doradzają tam jak kupować aby nabywać prawo do zniżek.
Przy tej okazji przypomina mi się korzystanie ze zniżkowego biletu sprzedawanego w EMPIK-u. Zniżkowy blankiet z biletami oferowany w mediach zrobił na kasjerce kasy głównej warszawskiego dworca takie wrażenie jak na papuasach robić może dalmierz laserowy.

To jest typowy rachunek z czeskiej knajpy.
Nie wiem jak oni to robią ale mimo nie istnienia kas fiskalnych mają na remonty nawierzchni, na elewacje śródmiejskie, na transport publiczny i jeszcze na innych parę spraw.